W necie można znaleźć wszystko, pisać może każdy bez brania za to odpowiedzialności, w Polsce nawet projektować może każdy bo przy odbiorze budynku najczęściej sprawdzają tylko papiery na gaz i elektrykę.
Ale fakty są takie, że ostatnią normą wentylacyjną odnoszącą wymianę w pomieszczeniach mieszkalnych do kubatury była PN-B-03430:1974. W jej nowszej wersji z 1983 r już usunięto tą głupotę i pomimo, że PN-B-03430:1983/Az3:2000 też już została wycofana przez PKN, to nadal jest powoływana w WT budynków i obowiązuje ("chwilowo" nie ma lepszej normy) i pewnie jeszcze długo nie będzie.
A w Unii nie mogą się dogadać, bo co kraj to obyczaj, wypuścili tylko PKN-CEN/TR-14788:2012, ale to raczej nie norma a "raport techniczny". A jej treść jest napisana w stylu "tak się powinno projektować, ale obowiązują przepisy danego kraju". W sumie to i słusznie, bo decydujący wpływ na wentylację mają parametry klimatu, a Europa duża jest, ciepła i zimna, sucha i wilgotna, to jak tu się dogadać?
Rozumiem, że nie każdy ciekawski ma dostęp do tej normy, dlatego w skrócie.
Założeniem jest nieprzekraczanie przyjętego poziomu stężenia zanieczyszczeń, a głównymi zanieczyszczeniami są CO2, para wodna, spaliny z otwartych urządzeń i emisja przez materiały budowlane, meble, itp. Ta ostatnia jest mała, kuchenek i ogrzewaczy bez odprowadzania spalin oraz otwartych komór spalania radzą unikać, więc w praktyce dbanie o poziom CO2 i pary wodnej załatwia sprawę.
Te polskie 20m3/h na osobę to jest dużo jeśli chodzi o CO2, gwarantuje poniżej 1000ppm. Z kolei jeśli chodzi o H20 przy mrozach jest stanowczo za dużo, przy +10oC czy +15oC bywa to za mało, ale jest to jakaś wartość kompromisowa z sugestią między wierszami, że przy mrozach warto skupić się na poziomie H2O kosztem podniesienia stężenia CO2 i z korzyścią dla energooszczędności. Wszak za bezpieczne przyjmują CO2 do 5000ppm. Ale to by wymagało drogich systemów sterowania (regulacja indywidualna pomieszczeń), więc przyjęcie wartości wymiany na osobę na stałym poziomie w ciągu roku jest dopuszczalnym kompromisem, najlepiej z możliwością przynajmniej ręcznej regulacji wymiany dla całego budynku.
Są tam nawet wyliczenia, że w sypialni 2 osobowej wymiana poniżej 30m3/h nie przekroczy 1000ppm, więc naprawdę można mniej w okresie największych mrozów.
Natomiast kubatura nie ma żadnego wpływu na stężenie równowagi osiągnięte przy stałej emisji i stałej wymianie powietrza. Czyli jedna osoba w jednym pomieszczeniu o dowolnej kubaturze spowoduje takie samo stężenie zanieczyszczeń przy stałej wymianie powietrza, ale uwaga - w dłuższym okresie czasu.
Czyli jak ktoś przez 3 dni z wyra nie wstanie, kubatura nie ma znaczenia. Ale jak ktoś śpi tylko 8 godzin, a przez resztę dnia nie ma go w sypialni, to wieczorem wchodząc do świeżej atmosfery, do rana może nie zdążyć jej zepsuć. Nic w tym odkrywczego, ale oznacza to, że im większa kubatura tym mniej potrzebuje wentylacji na osobę (a nie więcej, jak stare normy oparte o kubaturę sugerują).
Mam nadzieję, że to zamknie dyskusję na temat konieczności wentylacji kubatury w pomieszczeniach o racjonalnej dla domów jednorodzinnych wielkości. Bo jak ktoś sypialnie jednoosobową na hali fabrycznej zrobi i będzie wentylował 20m3/h, to do głosu może dojść emisja zanieczyszczeń z materiałów budowlanych.
I jeszcze ciekawostka, za względu na hałas norma ta przyjmuje maksymalną prędkość w przewodach końcowych na 2m/s, co dla flexa 75mm daje maksymalny przepływ około 20m3/h, więc jedna rura do pokoju jednoosobowego jest można powiedzieć na styk, u siebie zrobiłbym 2, a w sypialni 2 osobowej może nawet 3 (na lato).