Nie do końca o ogrodach, ale tu chyba najbardziej pasuje, bo zagadnienia raczej dosyć zbliżone.

Otóż po 1.5 roku poszukiwań staliśmy się w końcu właścicielami działki która spodobała nam się "od pierwszego wejrzenia" i spełniała większość postawionych przed nią wymagań (ilość kompromisów była dosyć niska (; ). Formalnie jest to działka częściowo budowlana, a częściowo rolna (wg MPZP). Wg "klasyfikacji użytków gruntowych" jest to na razie teren rolny. W praktyce jest to jednak "las sosnowy". Wnioskując po archiwalnych zdjęciach z geoportalu pole ostatni raz widziało pług jakieś 20 lat temu, od tego czasu zostało zostawione "samo sobie", a że obok jest las no to przyroda "przejęła" tam władzę (;

Jak to typowo bywa w takim młodym "lesie" między sosnami (mają już z 15-20 metrów) narosło pełno niższych pięter typu:
- polanka leszczyn,
- nieprzekraczalna linia tarniny,
- różne drobne samosiejki (głównie lipy, sporadycznie też inne),
- jakaś łąka porośnięta uschniętą "słomą" sięgającą do szyi, przeplecioną oczywiście okazjonalną różą czy innymi kolczastymi pnączami,
- kilka skupisk malin,
- typowe "mchy i paprocie",
- itd.

Tuż po zakupie przejście z jednej strony działki na drugą było niezłym wyzwaniem, takim z gatunku "bushcraftu", i serio można się tam było zgubić starając się ciągle omijać różne przeszkody (raz się "zgubiłem" w takim sensie, że chciałem iść na wschód, a finalnie wyszedłem - wielce zdziwiony - na zachód).

Myślę, że to dobry moment, aby ujawnić, iż działka jest spora - ma prawie 1 ha.

Po około 3 miesiącach udało nam się ją doprowadzić do takiego stanu, że można spokojnie dojść do każdego jej miejsca bez przedzierania się przez krzaki - zasadniczo całe najniższe "piętro" usunęliśmy, zostawiając wszystkie drzewa, przy czym usunęliśmy też większość drobnicy (czyli tego czego nie trzeba zgłaszać do wycinki). Można by rzec, że teren został "prześwietlony".

Jako że jest wiosna, to na obszarach które zostały "skoszone" kilka tygodni temu zaczyna odżywać pierwsza fala ukrytych nasion i samosiejek - rosną wiec świeże maliny, pojawiło się pełno samosiejek lipy (takich na 10 cm z dwoma listkami), bardziej nasłonecznione miejsca zaczynają się pokrywać pokrzywami, łubinem, jakąś inną zieleniną, pojawia się sporo takich charakterystycznych "rozwijających się" paproci itd. Generalnie wiadomo - przyroda budzi się do życia.

Tu pojawia się moje pytanie - na ile "ciężko" będzie nam utrzymać mniej-więcej taki właśnie "prześwietlony" stan tego "lasku"? Planujemy tam zbudować dom i normalnie mieszkać przez cały rok, niemniej jednak wolałbym mieszkać w takim "prześwietlonym lasku", a nie w dżungli amazońskiej. Z racji wiosennej pory trochę narosły moje obawy, głównie za sprawa tej wstającej właśnie "pierwszej fali odrostów". Zastanawiam się, czy w przyszłości wystarczy z grubsza skosić na takiej działce odrastającą "drobnicę" kilka razy w sezonie, powiedzmy raz na miesiąc albo i rzadziej, używając do tego kosy z żyłką (żeby szło szybko), a nie tarczy (która jest mniejsza i idzie nią wolniej), być może jakiejś większej kosiarki lub podobnych sprzętów "nieprofesjonalnych" (przy czym na razie odpadają, bo aktualnie jest tam bardzo nierówno i jest pełno niewyciągniętych jeszcze korzeni)? Bynajmniej nie chcemy tam mieć "trawnika od linijki" czy "pola golfowego", nie planujemy wycinać większości drzew (tylko pod budynek, dojazd, urządzenia techniczne i trochę od strony słońca) - po prostu chcemy aby był to taki "prześwietlony las", a nie plątanina krzaków. Oczywiście liczę się z tym, że jakiejś pracy i inwestycji to będzie wymagało, więc właśnie możemy tam posadzić jakieś niskie rośliny "zadarniające", pielęgnować naturalny mech, no i oczywiście jakieś koszenie raz na miesiąc - to jak najbardziej. Nie chciałbym jednak, aby wielkie koszenie było potrzebne co tydzień...

Czy okłamuje się, myśląc, że po przetrzymaniu tych kilku pierwszych fal odrostów już potem wszystko nie będzie tam tak bujnie i szybko odrastało?

Czy mogę liczyć na jakieś porady jak sobie najlepiej w przyszłości poradzić z tak postawionym zadaniem - utrzymania w miarę "zadbanego" lasku, tak aby nie dopuścić do "zakrzaczenia" go i utrzymać pożądany "prześwietlony" stan?