Wszyscy, którzy instalują solary mają problem - co zrobić z nadmiarem ciepła w ciągu dnia i lata. Wracam do poruszanego w latach 2005-2006 tematu akumulatora ciepła. Prym w dyskusji wiódł adam_mk.
Moje przemyślenia sa takie: Akumulator ciepła nie sprawdzi się jako żródło ogrzewania domu na dłużej, niż 2-3 dni. Kwestia jego wielkości i kosztów. Chyba, że skrzyknęliby się sąsiedzi i wykonali wspólnie wielki akumulator ciepła, taki jaki jest zainstalowany w IMGW w Legionowie na kilka domów na raz.
Ale do grzania wody użytkowej - to może być bardziej opłacalne.
Mam na dachu niewiele, bo 6 m kw solarów próżniowych.
I ze smutkiem patrzę, jak po naładowaniu moich dwóch zbiorników 300 i 150 l do temperatury ok 40-50 stopni pompa solara wyłącza się już po podgrzaniu tej ilości a nadal przez drugie tyle dnia na solarze rejestruję temperaturę do dyspozycji ok 40 stopni. Pompa już nie działa, bo temperatura w zbiornikach już się wyrównała z tą na solarze. Szkoda tego ciepła. Solar powinien pracować ile się da, wtedy szybciej się zamortyzuje. Oczywiście można dokupić jeszcze kolejny szeregowo wpinany zasobnik, jako pierwszy w kolejce. Były w tym roku tylko dwa dni, kiedy woda w zasobnikach osiągnęła 80 stopni. Ale średnio w tym lecie to 40-45. (Dużo było pochmurnych dni). W tym ewentualnym dodatkowym zasobniku woda ogrzeje się już tylko do 30 stopni (czas nagrzewania), chyba, że będzie podwójna wężownica zasilająca.
Ale zawsze woda do mycia będzie i tak wymagała podgrzania do 50-60 stopni.
A propos zasobników-Uważam, że lepiej mieć kilka zasobników mniejszych, niż jeden większy. Uzyskujemy wtedy system bateryjny, w którym mniejszy zasobnik będzie możliwy do nabicia do wyższej temperatury w krótkim czasie i szybciej uzyskamy wodę o uzytkowej teperaturze. U mnie najpierw solary grzeją zasobnik 300 l a po wyłączeniu się pompy solarowej uruchamiam przepompowanie do zbiornika 150 l. W głównym zbiorniku solarowym woda staje się chłodniejsza i może ponownie włączyć się pompa solarowa "dobijając" główny zasobnik dodatkowym ciepłem. Zauważam, że lepszy byłby układ odwrotny - najpierw ładowanie małego zbiornika w krótkim czasie, aby uzyskać maksymalnie wysoką temperaturę wody dostępną na już a dopiero potem - większy zasobnik. Ten mniejszy zasobnik 150 l to jest piec gazowy-bojler. Gdy termperatura wody jest za niska - dogrzewa ją do 60 stopni. I musi to robić często. Oczywiście oszczędność polega na tym, że te 150 l grzane jest od teperatury 40-50 stopni a nie od 5-10, jak jest w rurach. Prosi sie tu zastosowanie pompy ciepła.
Wyobrażam sobie, że wstawię pompę ciepła, najmniejszą możliwą która poprzez dodatkowy wymiennik mieszający zawsze da mi na wyjściu do instalacji wodę o temperaturze 55 stopni.
Dopiero wtedy gaz do wody do mycia nie byłby zupełnie potrzebny. Czyli - bateryjny układ wodnych akumulatorów ciepła plus pompa ciepła "dobijająca" temperaturę wody użytkowej do temperatury w pełni użytkowej.
Zamiast zasobników wodnych rozważam (i tu pojawia się sprawa pojemności cieplnej") bufor- akumulator ciepła betonowy (mam do zrobienia duży taras od południowej strony domu i mógłby on stanowić kloc betonu wypełniony rurkami i izolowany) - lub dyskutowany wcześniej - woskowy. Abstrahujemy na razie od sprawy kosztów, tylko czy to technicznie możliwe. Zakładam, że inwestycja mogłaby się zwrócić po ok 15 latach.
Co Wy na to?