ciąg dalszy z...


Z osłoniętymi biodrami poczułem się raźniej. Długo więc nie trwało, gdy znowu się pojawiłem, pchając przed sobą nasz barowy wózek. Na miejscu nie czekały mnie jednak oklaski. Obydwie panie spoczywały na stojących obok siebie leżakach i zajmowały się bardzo delikatnym, wzajemnym masowaniem swoich ciał. Zdążyły też przebrać się w klasyczne, suche bikini. Ja z ręcznikiem na biodrach, nie miałem tak dobrze, chociaż zimno mi nie było. A teraz tym bardziej robiło mi się ciepło. Na wszelki więc wypadek, lepiej będzie założyć kąpielówki.
- Jestem – zameldowałem niepewnie.
Dorotka porzuciła Agatę i usiadła.
- Otwórz! – poleciła, wstając i prezentując swoje śliczne ciało. Agata pozostała w pozycji leżącej. Wyglądała przy tym na zawiedzioną.
- Już się robi!

Słońce opadało na nieboskłonie coraz niżej i coraz głębiej zaglądało pod dach, w przestrzeń naszego basenu. Nie zwracały na to uwagi. Ale sytuacja zmieniła się o tyle, że nieoczekiwanie porzuciły swoje prowokacje. Nie było też żadnych udawanych czy nawet realnych pieszczot. Pewnie szampan wprowadził do naszego krwiobiegu dziwne fluidy. A może stało się tak pod wpływem jakiegoś niewinnego pytania? Może sprawił to piękny, widowiskowy wieczór, a może troszkę zmęczenie… Nie do odgadnięcia.
W każdym razie zaczęło się opowiadanie i wspomnienia o naszym życiu. Z czasem coraz bardziej intymne. W dodatku zupełnie na spokojnie.
Naszego gościa bardzo ciekawiło jak się poznaliśmy, jak dorobiliśmy się dzieci i w ogóle, jak teraz nasze życie wygląda. To było ciekawe, bo mieliśmy z Dorotką okazję, by sięgnąć pamięcią wstecz. Żeby wspomnieć lato, które nas połączyło. Zastanowić się, kiedy popełnialiśmy błędy… Robiliśmy taką małą wiwisekcję naszego związku, również na własne potrzeby.

Później, Agata podobnie się otwarła. Opowiadała z jakimi trudnościami się uczyła, jak postanowiła ćwiczyć, by móc się obronić, dlaczego wybrała szkołę policyjną… A wszystko dlatego, że mając lat mniej więcej dziesięć, została pozbawiona dziewictwa. Horror! Rodzina wyprawiła ją na wakacje do babci i nic nie zapowiadało koszmaru. Normalne, wiejskie warunki, dobra opieka… Taka, jak to na wsi w dawnych czasach.
Lato jest okresem intensywnej pracy w gospodarstwie rolnym i nikt wtedy nie ma głowy do nadzwyczajnej opieki nad dziećmi. Tak było od wieków, tak jest też i teraz. W czym więc winić opiekunów Agaty, że nie zapobiegli temu co się stało? Zapewnili jej kwaterunek, wyżywienie, dobre słowo, miłość rodzinną… Cóż mogli więcej? Była za mała, żeby wymagać od niej pomocy, a jednocześnie na tyle duża, by pozwolić jej na samodzielne wyprawy po okolicy. Dlaczego miała się nudzić? I się doigrała.
Pewnego dnia, nad brzegiem tamtejszej rzeczki, dopadła ją grupka miejscowych dzieciaków i zażyczyła sobie, by zdjęła majtki. Pokazując im to, co dziewczynki mają między nogami. Próbowała negocjować, jakoś się bronić, próbowała uciec, ale sama wobec grupy znudzonych małolatów? Nie miała szans! Dopadli ją, kiedy starała się umknąć, powalili na ziemię i kiedy zespół przygwoździł ją do gleby, przywódca grupy osobiście zsunął jej bieliznę do kolan, a potem zasunął palec w krocze.
Bezczelny był na pewno, ale poza tym głupi i tępy. Kiedy zorientował się, że palec ma skrwawiony, uciekł jak potępieniec, a za nim reszta gromadki. Już nie chcieli niczego oglądać. Agata mogła się wtedy pozbierać, obmyć w rzece i pójść do domu. Tyle, że to już nie była ta sama Agata, która z tego domu wyszła.
- Znalazłaś go później? – zapytała Dorotka.
- Jasne! – padła odpowiedź. – Jest teraz bezpłodny.
- Chyba nie powiesz, że go wykastrowałaś, co? – zapytałem.
- Nie… Nie paskudzę sobie rąk takimi głąbami. A czas rozliczenia był przypadkowy, jak i całe tamto zdarzenie. Nie chodziłam za nim, nie przysięgałam zemsty, to się stało samo.
- W tamtej okolicy?
- Tak, niemal w tym samym miejscu, oraz w podobnych okolicznościach. Byłam już po ukończeniu szkoły i jak przed laty, pojechałam do babci. A że sukienek ze sobą nie zabrałam, poszłam nad rzeczkę ubrana w mundur, mając też na nogach wojskowe buciki. Zwyczajny spacer. Wtedy natknęłam się na mojego znajomego, tradycyjnie molestującego na brzegu jakąś dziewczynkę.
- Poznałaś go?
- Oczywiście! Od dawna wiedziałam kim jest,. On też zresztą wiedział skąd ja się tam wzięłam. Wszystkich ich widywałam czasami w różnych publicznych miejscach. Gdzieś przy sklepie, na boisku, albo nawet nad rzeką. Tyle, że nigdy nie chodziłam wtedy sama. Bardzo się później pilnowałam. Aż do czasu, kiedy po treningach poczułam się pewniej. Jednak przez cały czas po tamtej historii już mnie nie zaczepiali. Może to moje moro robiło wrażenie, może coś innego, nie wiem. Nie interesowałam się nimi i nie szukałam kontaktu. W każdym razie, dopiero po wielu latach nadszedł czas zemsty.
- I co zrobiłaś?
- Nic takiego. Wydałam mu polecenie, żeby zostawił ją w spokoju. Ale on wtedy drwiąco się roześmiał i zapytał, czy chcę jeszcze raz. Tego już nie wytrzymałam. Zasadziłam mu z trepa tak, że aż się zgiął, zaraz też poprawiłam drugim, łamiąc mu palce obydwu dłoni, bo odruchowo próbował się osłonić. A kiedy bezwiednie zabrał dłonie, szarpnąwszy się przy tym do tyłu, dostał trzeci strzał ze szpica, bezpośrednio w krocze.
Wył potem jak potępieniec, aż do przyjazdu pogotowia, a ja stałam nad nim i śmiałam się na cały głos!
- Nie bałaś się odpowiedzialności? – zapytała Dorotka.
- Niby jakiej? Że dziewczyna pobiła faceta? Kobieto! – zachichotała. – Tam się zebrało mnóstwo ludzi, w tym wielu jego kolegów! A ja im zapowiedziałam, że jeśli któryś piśnie słowo, to nie będę kopała, tylko własnoręcznie wyrżnę im jaja nożem! Miałam taki, szwajcarski nóż żołnierza desantu. Kości można było nim kroić! Wyjęłam go z kieszeni i na gałęzi pobliskiego drzewa zademonstrowałam jak potrafię go używać! Nikt się wtedy nie śmiał, zapewniam cię!
A potem nikt niczego nie widział. Delikwent nadział się przyrodzeniem na pień ukryty pod wodą i taka wersja została oficjalnie przyjęta. Zwykła kąpiel w niebezpiecznym miejscu oraz niezachowanie ostrożności. Ponoć nawet dostał jakieś odszkodowanie z ubezpieczalni.
- Ostra zawodniczka jesteś! – kręciłem głową. – Lepiej się do ciebie nie zbliżać.
- Zbliżać się możesz, bez obawy! – zachichotała. – Ale na zbliżenie nie licz!

Nie liczyłem na to zupełnie. Gdyby ktoś w tej chwili zapytał mnie o szanse przespania się z nią, dałbym sobie rękę uciąć, że są zerowe. Nie miałem na nią ochoty, ani ona się do tego nie paliła. Nie wziąłem jednak poprawki na złośliwości mojego losu i dlatego już po paru godzinach, chodziłbym bez ręki.
Wykrakała…

Na razie jednak nic na to nie wskazywało. Dalej snuliśmy różne wspomnienia, popijane szampanem i przegryzane kawiorem. Ale na leżakach nie było to zbyt wygodne. Byliśmy zbyt ożywieni po alkoholu i konieczność częstego zmieniania pozycji w trakcie dyskusji, była nazbyt dokuczliwa. Dlatego Dorotka zaaprobowała moją propozycję przeniesienia się na dmuchany materac.
Mieliśmy taki wielki, kwadratowy, o boku powyżej dwóch metrów. Całkiem wygodny dla trzech osób. Problemem było tylko to, że sięgał od ściany aż do krawędzi basenu, nie pozostawiając przejścia. Cóż tam jednak przejście, dzisiaj jego brak nikomu nie przeszkadzał.
Na zewnątrz było już dość ciemno, ale żadnego światła nie zapalałem. Byłoby to jawnym zaproszeniem dla tysięcy wieczornych owadów. Musiałem więc pompować materac z instalacji basenowej praktycznie na pamięć, bowiem zawór pneumatyki był nieco ukryty w narożniku. Poradziłem sobie jednak bez większych problemów, co mnie bardzo ucieszyło. Nasz dom miał coraz mniej tajemnic przede mną.
Dziewczyny w tym czasie wskoczyły do wody. Widziałem jedynie ich sylwetki, bo pod dachem było jeszcze ciemniej niż na zewnątrz i nie zauważyłem, że się rozebrały. Może dlatego, że nie zwracałem na nie większej uwagi. Dopiero gdy Dorotka ułożyła się obok mnie na materacu, zorientowałem się, że owszem, osuszała się wielkim ręcznikiem, ale pod nim niczego nie miała.
- O! Nowa moda? – przesuwałem dłonią po jej krągłym biodrze.
- Żadna moda – zaoponowała. – Po co miałyśmy moczyć kolejne kostiumy? Zamiast ględzić po próżnicy, lepiej podaj nam kieliszki. Trzeba to jakoś ustawić i ułożyć, by nie zdemolować wszystkiego przy próbie wstawania. Aha, po drugiej stronie basenu, na stoliku leży pakiet z naszymi koszulkami. Gdybyś był uprzejmy…
Byłem. Przyniosłem im przyodziewek dla okrycia ramion, zakrzątnąłem się również przy dostawieniu do materaca niezbędnego zaopatrzenia i mogłem wreszcie do nich dołączyć. Bo wciąż o czymś szeptały, chichocząc wesoło. Jak się okazało, wspominki i wspomnienia nie ustawały ani na chwilę.

Dotychczas chyba jedynie Lidka i Baśka, tak dużo o nas wiedziały. Dorotka nawet Justynie nie opowiadała takich detali z naszego życia, ale tym razem to robiła! I to bez skrępowania. Po co? Zresztą, w ogóle zachowywała się jakoś dziwnie. A przecież nie mieliśmy dwudziestu lat! Tamte szalone czasy minęły, byliśmy już poważnymi ludźmi, na stanowiskach, a jednak… Zachowywały się niemal jak licealistki.
Co ciekawsze, gdy pierwsze takie myśli przeleciały mi przez głowę, poczułem się jakoś mało komfortowo. Po chwili jednak to przeszło. Ich zachowanie przestało mi przeszkadzać. Może dlatego, że reagowały chichotem, ale też przytulaniem się, oraz różnymi wzajemnymi gestami przy pikantniejszych fragmentach naszej historii?
Na pewno jakąś rolę odegrał też szampan, bo po jakimś czasie musiałem otwierać kolejną butelkę, ale skoro tak dobrze się bawiły…

Ciemności zapadały coraz głębsze, a że tematyka nie pozwalała zapomnieć o zewie natury, zacząłem przytulać się do Dorotki, bo przeważnie była do mnie odwrócona tyłem. Nie było to łatwe, gdyż wcale nie leżała spokojnie. Obydwie albo sobie wzajemnie dokuczały, albo się pieściły na niby, ciężko było to zrozumieć. Wesoło im było. Próbowałem dołączać się do ich rozmowy, ale kiepsko mi to szło, gdyż coraz bardziej chciało mi się seksu i głównie o tym myślałem. Podniecały mnie przez cały wieczór, jak mogło być inaczej?
Koszulka Dorotki kończyła się tuż poniżej bioder, a kiedy leżała, bez trudności mogłem ją lekko podciągnąć i sięgnąć dłonią do piersi. Nie broniła mi tego, dlatego przez jakiś czas bawiłem się jej biustem, kiedy nagle wdarła się tam inna dłoń…
- A ty co? – Agata uniosła się nagle na materacu. – Zabieraj te ręce!
Mocnym chwytem odsunęła moją dłoń, po czym wygładziła koszulkę i zaborczym ruchem objęła Dorotkę, przytulając ją do siebie.
- Zostaw w spokoju moją dziewczynę! – zażądała głośno. – Faceci nie powinni mieć prawa do dotykania twojego ciała!
- Ale ja Tomka lubię! – Dorotka odezwała się udanie nieśmiało.
- A mnie?
- Ciebie też lubię! Naprawdę lubię!